Kluby konopi indyjskich w Barcelonie zadały nowy cios hiszpańskiemu Sądowi Najwyższemu

Węzeł źródłowy: 1859351

Barcelona wciąż walczy o zachowanie swojego dziedzictwa kluby konopne otwarte, pomimo niedawnego ciosu Sądu Najwyższego. 

Bitwa o marihuanę rekreacyjną wkracza nowy etap w Hiszpanii już teraz. W zeszłym tygodniu Sąd Najwyższy załatał lukę w prawie federalnym stworzoną przez urzędników miejskich w Barcelonie, która zapewnia klubom konopnym legalną przestrzeń do działania.

Sędziowie orzekli mianowicie, że urzędnicy miejscy, którzy do tej pory wspierali kluby, nie mają kompetencji do stanowienia prawa w takich sprawach. Ponieważ większość klubów konopnych w Hiszpanii ma swoją siedzibę w Barcelonie, decyzja ta jest rzuconą rękawicą i to na wysokim poziomie w kontekście całej dyskusji.

Gdyby coś takiego wydarzyło się w Stanach Zjednoczonych, zasadniczo przypominałoby to miasto Denver skierowane przeciwko rządowi federalnemu w sprawie, powiedzmy, sprzedaży konopi indyjskich bez ochrony głosowania stanowego za zmianą konstytucji i notatki Cole’a, aczkolwiek z kilkoma mniej SWAT zespoły. 

Faktem jest, że Katalonia, państwo hiszpańskie, w którym znajduje się Barcelona, ​​ma od dawna tendencje separatystyczne, dlatego miasto już dawno wyraziło zgodę na istnienie klubów.

Ale to nie tylko urzędnicy miasta którzy przyszli wspierać kluby. Policja również zgadza się z koncepcją zakładania klubów – po części dlatego, że ogranicza to przestępczość.

Innymi słowy, jest to terytorium znane każdemu, kto jest przyzwyczajony do dychotomii i częstych niepowodzeń związanych z reformą konopi indyjskich. Różnica polega na tym, że hiszpańskie sądownictwo, jeśli nie legislatura, wydaje się tak zdeterminowane, aby zająć twarde stanowisko w środowisku, w którym Holandia (na początek) wydaje się w końcu płynąć z prądem.

Barcelona
Dzięki uprzejmości Shutterstock

Barcelona: rozłam między władzami federalnymi i stanowymi

Niektóre z omawianych kwestii są znane amerykańskiemu pokoleniu, które około siedem lat temu zajmowało się podobnymi kwestiami. W Hiszpanii wojna z klubami na szczeblu federalnym rozpoczęła się w 2017 r. (również w roku, w którym Niemcy zmieniły swoje prawo dotyczące marihuany do celów medycznych), kiedy Sąd Najwyższy uchylił katalońskie prawo stanowe zezwalające na prywatną konsumpcję konopi w ramach korzystania z prawa podstawowego do swobodnego rozwoju osobistego.

Katalończycy nie są w Hiszpanii osamotnieni, jeśli chodzi o wsparcie konsumpcji konopi indyjskich w modelu klubowym, czego Hiszpanie są pionierami w takim samym stopniu, jak Holendrzy, którzy kulturowo wpłynęli na debatę z kawiarniami. Rzeczywiście, w Kraju Basków również trwają akcje mające na celu zapewnienie, że kluby pozostaną otwarte.

Niezależnie od tego, jak popularny jest ten pomysł wśród społeczeństwa, a nawet politycznie na szczeblu gminnym i stanowym, sąd na szczeblu suwerennym wydał orzeczenie przeciwko całej kulie wosku. Jest to oczywiście jeszcze bardziej niszczycielskie w środowisku, w którym na szczeblu regionalnym Europejski Trybunał Sprawiedliwości również odmówił wydania certyfikatu Albert Tio, organizator ruchu klubowego w pierwszej kolejności, na początku tego roku.

Dlaczego Hiszpania przyjmuje tak twarde stanowisko?

Batalia prawna przeciwko klubom na szczeblu federalnym w Hiszpanii przypada na ciekawy moment w Europie. Mimo że tej wiosny wymiar sprawiedliwości na poziomie UE odmówił stawienia czoła realiom reformy rekreacji, wydarzenia w całej Europie toczą się w sposób zdecydowanie odmienny od tego, na co wskazywałyby obecne wydarzenia w Hiszpanii. 

Mianowicie w Szwajcarii sprzedawcy zaczynają rejestrować swoje produkty do zbliżającego się testu rekreacyjnego, a za granicą w UE Luksemburg również przygotowuje się do zmiany. Te wydarzenia, a nie fakt, że Portugalczycy raczej biegną do mety w zawodach rekreacyjnych, co nie jest zaskoczeniem, jeszcze bardziej uspokoiły decyzję hiszpańskiego sądu.

Oto jeden z potencjalnych powodów. Jedynymi osobami, które mogą produkować certyfikowaną marihuanę medyczną, są do tego upoważnione przez AEMPS, Hiszpańską Agencję Leków i Produktów Sanitarnych. Oznacza to, że dostępne są tylko cztery licencje, a wszystkie są w posiadaniu wpływowych ludzi i firm. Co więcej, cała marihuana wyprodukowana na podstawie wspomnianych licencji musi być również przeznaczona na eksport do innego kraju.

Obecna sytuacja nie różni się od Holandii, gdzie istnieje podobna dychotomia i utrzymuje się ona od dziesięcioleci. Jednak w przeciwieństwie do Holandii, która zasadniczo płynie na tym samym wózku (z tylko jednym producentem wyrobów medycznych posiadającym licencję federalną – prywatną firmą Bedrocan) i gdzie urzędnicy w końcu regulują kawiarnie na szczeblu krajowym, przynajmniej hiszpański wymiar sprawiedliwości wydaje się zdeterminowany, aby zamknąć kluby w dół.

Jest to rzeczywiście dziwna tendencja w Europie, która staje się zdecydowanie bardziej prokonopna, ale jednocześnie w której pozostają stare przepisy – a także wysoce konserwatywna klasa sądownicza i polityczna, zdecydowana czekać tak długo, jak to możliwe, z zatwierdzeniem konopi indyjskich nawet wśród rodzaju medycznego.

Europa podąża za ONZ

Jedno jest jasne. Urzędnicy i sędziowie na szczeblu federalnym i regionalnym dochodzą do wniosków i orzeczeń w oparciu o międzynarodową definicję konopi indyjskich, które ze względu na brak działań zeszłego roku przez WHO pozostają narkotykiem z Wykazu I.

W rezultacie nadal nie jest jasne, jak szybko i w jaki sposób reforma konopi indyjskich nastąpi w poszczególnych państwach europejskich. Wydaje się mało prawdopodobne, aby wybory krajowe w Niemczech tej jesieni przesunęły igłę w jakimkolwiek znaczącym kierunku. Sprawy sądowe zaszły do ​​tej pory. Francuzi idą w stronę reformy CBD dzięki procesom sądowym.

Oto dobra wiadomość dla Hiszpanów i tych, którzy walczą w wojnie, która dopiero się rozkręca. W Hiszpanii fala w końcu odwraca się również na froncie CBD. 

I pomimo tej dość wyniszczającej przeszkody prawnej, nawet w Barcelonie wojna wciąż jest daleka od zakończenia, chociaż turystom może być zauważalnie trudniej dołączyć do klubu. Poza tym jest o czym pamiętać. Nadal nie są tak naprawdę odczuwalne skutki pandemii, które również będą miały wpływ na tempo reform w tej kwestii niemal wszędzie.

Zatem pomimo złych wieści bitwa w Barcelonie, jeśli nie katalońska, jeszcze się nie skończyła, a tym bardziej wojna. Nastąpiła krótka przerwa, ponieważ wydarzenia potoczyły się gdzie indziej.

Źródło: https://hightimes.com/news/barcelona-cannabis-clubs-dealt-fresh-blow/?utm_source=rss&utm_medium=rss&utm_campaign=barcelona-cannabis-clubs-dealt-fresh-blow

Znak czasu:

Więcej z Wysokie Times