Transformers: Bunt Bestii – recenzja filmu | XboxHub

Transformers: Bunt Bestii – recenzja filmu | XboxHub

Węzeł źródłowy: 2871599
Transformers Powstanie najlepszej grafiki recenzji filmuTransformers Powstanie najlepszej grafiki recenzji filmu
Recenzja filmu Transformers: Bunt Bestii

Od chwili, gdy gigant Transformatory Jądro przemknęło obok nas w Transformers: Revenge of the Fallen, skutecznie sprawdziliśmy serię filmów Transformers. Od tamtej pory nie znosimy ich oglądać, wzdychając na lokowanie produktu, zwolnione tempo i Marka Wahlberga. Wiemy, że powinniśmy je całkowicie porzucić, ale podobnie jak Optimus Prime, trzymamy się najmniejszego przebłysku nadziei i mimo wszystko walczymy dalej. 

Co prawdopodobnie nie stawia nas jako najlepszego recenzenta Transformers: Bunt Bestii. Spróbuj przyjąć to jako ostrzeżenie: zaraz przeczytasz reakcję kogoś, kto kochał zabawki, podobał mu się pierwszy film (z wielkimi gwiazdkami) i miał chwile przyjemności przy oglądaniu Bumblebee. Wszystko inne można posiekać i wyrzucić do śmietnika. 

A skoro już mowa o Bumblebee, Transformers: Bunt Bestii jest jego kontynuacją, niezręcznie umieszczoną jako druga z „nowej” serii Energon Transformers. Trudno nam to ogarnąć: ma wiele takich samych postaci i projektów postaci jak filmy Baya, ale łańcuch wydarzeń jest inny. Akcja Bumblebee rozgrywa się w 1987 r., Rise of the Beasts – w 1994 r., a Optimus i inne Autoboty są tu już od jakiegoś czasu, a nie spadły w 2000 roku. 

Fakt, że Transformersy wyglądają tak samo (aczkolwiek z nieco bardziej przypominającym pudełkowatość zabawek), brzmią tak samo, ale nie są takie same, a także mają różne pochodzenie i motywacje, sprawia, że ​​to wszystko jest trochę bzdurą. Ale dopóki jesteś tu dla podstawowych wyczynów typu metal o metal, to być może nie będzie to miało większego znaczenia. 

Fani Transformers będą zadowoleni, gdy dowiemy się, że Rise of the Beasts rzekomo nawiązuje do Beast Wars. Oznacza to wprowadzenie zabawnie nazwanych Maximali – zwierząt w formie Transformersów, w tym ich przywódcy, Optimusa Prymasa (ha!), który jest gorylem, a także sokołem, nosorożcem i gepardem. Pierwsze dwa grają Ron Perlman i Michelle Yeoh, na wypadek gdybyś nie mógł rozpoznać ich głosów. 

Walczą z Unicronem, co jest dość nieuczciwą walką, ponieważ jest on wielkości planety. Na szczęście jest grubym robaczkiem i nie może nigdzie szybko dotrzeć, więc zatrudnia Plagę (Peter Dinklage) jako swojego emisariusza, aby znaleźć coś zwanego Kluczem Transwarp, który umożliwiłby Unicronowi skuteczną teleportację gdziekolwiek chce. Kluczem są Maksima, a obie strony konfliktu są dobrze skonfigurowane. 

Wskaż Ziemię. Maximale raczej nieuprzejmie postanowili ukryć się w liściach Ziemi, gdzie Optimus Prime również założył sklep. To wprowadza Autoboty – w tym nowy wpis Mirage, a także starych ulubionych Bumblebee i Arcee – do walki. Potrzebujemy też ludzi, więc odchodzą Shia i Marky Mark, a pojawia się Noah Diaz (Anthony Ramos, Hamilton i In the Heights) jako niechętny złodziej, który podłącza Mirage do sieci i otrzymuje coś w rodzaju niespodzianki; oraz Elena Wallace (Dominique Fishback, Swarm, Judasz i Czarny Mesjasz), badaczka muzeów, której udało się znaleźć połowę Klucza Transwarp.

Ach tak, Transformers: Rise of the Beasts naprawdę uwielbia MacGuffina. Wygląda na to, że wziął notatki z Indiana Jones i tarcza przeznaczenia, ponieważ nie ma tylko klucza: są dwie połówki klucza. Nasi bohaterowie muszą znaleźć obie połówki, a te połówki mają mapy, a te mapy mają obrońców. Pozwala to filmowi na wydłużenie się, ale ma tę wadę, że sprawia, że ​​wszystko staje się raczej grą wideo i niszczy napięcie, ponieważ widać, jak mechanizm stojący za fabułą wiruje.

Dość oczywiste jest również to, że fabuła posunie się do najdzikszych granic, aby zatrzymać ludzi w pobliżu. Ciągnie hobbita i stwierdza, że ​​Noah Diaz jest potrzebny, bo jest dobrym złodziejem (nie jest) i potrafi przedostać się do małych przestrzeni. Nie mogliśmy jednak powstrzymać się od wyobrażenia sobie, jak scenarzyści i reżyserzy drapią się po głowach, zastanawiając się, jak zatrzymać ludzi w pobliżu, po prostu dlatego, że bez nich film byłby całkowicie zielony i pozbawiony emocji. 

Zacząłem zadawać sobie pytanie: „Czy to jest lepsze niż filmy Bay?” karta z punktami. W kolumnie „tak” znajduje się informacja dość podstawowa: ma to sens. Spowalniając wszystko, utrzymując przejrzystą fabułę i nie wyrzucając hałasu i postaci na ekran co pięć minut, reżyser Steven Caple Jr stworzył coś, co naprawdę da się oglądać. Co jest aprobatą w naszej książce.

Jest w nim też mniej seksizmu, rasizmu i ogólnej mizantropii. Nadal istnieje bardzo współczesna tendencja do podcinania akcji kilkoma dowcipami (Mirage jest pod tym względem jak drugi Bumblebee, który pojawia się z nieświadomym jednowierszowym tekstem, który przypomina, że ​​oglądasz zabawki). I może tylko my tak mieliśmy, ale lokowanie produktu też nie było aż tak rażące. Mark Wahlberg nie zatrzymuje samochodu, żeby kupić Bud Light i wypić łyk. 

W kolumnie „nie” znajduje się działanie. Mógłby być wyraźniejszy i mniej łomot-łomot-THUD-bang-bang-BANG i – chwała gwiazdom – jest mniej spowolnienia dzięki opuszczeniu statku przez Michaela Baya. Ale mimo wszystkich swoich słabości Michael Bay wiedział, jak skonstruować sekwencję akcji. Te tutaj nie są złe, ale przypominają kolaże z innych filmów (jedna sekwencja nawiązuje do Parku Jurajskiego nie raz, ale trzy razy, a zakończenie przypomina połączenie zakończenia Wakandy z Infinity War i halo 3). Sprawiają też wrażenie, jakby zostały zaprojektowane w laboratoriach studyjnych VFX, a nie miały jakiekolwiek podstawy w prawdziwym świecie. Wracamy myślami do zniszczeń miast z innych filmów, które przynajmniej sprawiały wrażenie nałożenia na prawdziwy świat. 

Transformers: Bunt Bestii to zdecydowanie lepszy film niż oryginalna, nie-Energonowa saga Transformers, ale też mniej ekscytujący. To skomplikowany koktajl dla fanów Transformers: czy wolicie wyraźniejszą fabułę, lepszą charakterystykę i mniej obraźliwy scenariusz, ALE w zamian za to będą telefonowane CGI i sceny akcji z dużą szybkością? Nie możemy dokonać tego wyboru za Ciebie.

Nie jest to zatem doskonały początek nowej serii filmów Transformers, ale przynajmniej nie ma tu rozbijających się robotycznych jąder.

Znak czasu:

Więcej z Xbox Hub